Z MDK do finału krajowego Ogólnopolskiego Konkursu Recyatatorskiego
Kategoria: Aktualności Dodano: 25 czerwca 2024 Wyświetleń: 321 Autor: MDK Opoczno
Zakończyły się przesłuchania krajowe 69. Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego.
W bieżącym roku dwie uczestniczki z grupy teatralnej SERMO, działającej w strukturach Miejskiego Domu Kultury, reprezentowały Opoczno w konkursie finałowym.
Joanna Zaremba - wystąpiła w Słupsku z monodramem „Wstyd” na podstawie utworów: fr. „Wstyd - sceny z życia za ścianą” Janusza Leona Wiśniewskiego, fr. „Białe małżeństwo” Tadeusza Różewicza, fr. „Czekając na uśmiech” Beaty Andrzejczuk, fr. „Krótka historia niemiłości” Edwarda Kwiatkowskiego oraz „Czeka cię niebo” Jana Pawła II z pielgrzymki do Fatimy z 1999 roku.
Julia Paradowska - w Ostrołęce recytowała wiersz Haliny Poświatowskiej „Wietnam 1965” oraz fragment prozy Jarosława Czaplińskiego „Monolog kobiety”.
Recytatorki przygotowała instruktor MDK Agata Andrzejewska.
- Dostanie się do finału nie było łatwe, gdyż trzeba było przejść przez sito eliminacji powiatowych, rejonowych i wojewódzkich. Wystąpienie w finale krajowym to ogromny sukces naszych młodych recytatorek, niezwykle zdolnych i utalentowanych. Obydwie zostały przyjęte bardzo dobrze i zebrały przychylne recenzje jurorów - specjalistów w dziedzinie recytacji i teatru. Pomimo, że w tym roku nie udało się zdobyć nagrody, to i tak spotkanie na tak wysokim szczeblu sprawiło, że dziewczęta poczuły jeszcze większy apetyt do ciężkiej pracy, aby edukować swój kunszt recytatorski i aktorski - zaznacza A. Andrzejewska.
- Udział w finale konkursu to nie tylko własna prezentacja, to także spotkania z innymi recytatorami i instruktorami, to bogaty nurt zajęć seminaryjnych i warsztatowych. Suma tych zdarzeń buduje wspólnotę ruchu żywego słowa i tworzy wyjątkową atmosferę spotkania. W tym roku konkurs wyróżniał się różnorodnością podjętych tematów i form, a monodramy ukazywały siłę ruchu ich entuzjastów, poszukujących na scenie jednoosobowego miejsca do wyrażania swoich niepokojów, potrzeb i marzeń - dodaje.
Życzymy naszym recytatorkom dalszych sukcesów na niwie poezji i prozy, bo to niezwykle trudna i ciężka praca.
fot. TEATR RONDO
DESKRYPCJA:
Mikołaj
Wchodzimy na widownię. Na scenie jest już aktorka. Chociaż to nie do końca prawda. Nie aktorka. Od pierwszej chwili jest to już postać. Skupiona i skoncentrowana na prostej czynności - praniu prześcieradeł. Wykorzystanie do tego metalowej balii i tarki umiejscawia akcję w latach minionych, pewnie na wsi. Dziewczyna nie spieszy się, koncentruje na sobie uwagę widzów, metodycznie wykonując czynności. Nuci przy tym delikatną melodię, wprowadzając sielską atmosferę. Ubrana na biało, a białe, już uprane prześcieradła wiszą dookoła niej. Wprawne oko widza dostrzega jednak rysę na tym obrazie. Jedna z czekających na swoją kolej tkanin, lekko zmięta, wydaje się być ubrudzona na czerwono. Plama nie jest wyraźna, nie wygląda też na świeżą, w dodatku znajduje się na krawędzi światła sceny. Czy to przypadek?
Odpowiedź na to pytanie przychodzi w momencie, w którym dziewczyna idąc odwiesić prześcieradło, spostrzega widzące białe rajstopy. To jest moment, w którym zmienia się wszystko. Z sielskiej atmosfery pozostaje marne wspomnienie, które zastąpione zostaje przez nerwy z kategorii tych podskórnych, stawiających włosy na ciele i świdrujących myśli. Aktorka nerwowo podbiega do balii i zaczyna trzeć rajstopy, które przywołały w niej wspomnienia bynajmniej nie ciepłego obiadku u babci.
Niedługo później poznajemy przyczynę traumy. Dziewczyna zostaje zgwałcona. Przez kogo? Możemy się domyślać, że był to ojciec, który we wspomnieniu zostaje zastąpiony przez świętego Mikołaja. Wielkiego, czerwonego, zasapanego, charczącego Mikołaja.
To, co w spektaklu Asi Zaremby chciałbym podkreślić najbardziej, to przejmująca emocja, wyparcie krzywdy, która została wyrządzona bohaterce kreowanej przez aktorkę. Rzadko przeszywa mnie dreszcz, a wtedy to się stało. Jakkolwiek nieprzystające jest to określenie, była to pięknie zagrana scena.
Przedstawienie było bardzo plastyczne, obfitujące wręcz w filmowe obrazy. Do tego detale, jak dźwięk ściekającej z aktorki wody, sugestywny taniec z mokrym prześcieradłem. Wszystko to powinno złożyć się na rewelacyjny monodram. A jednak …
Wydaje się, że przyczyną która nie pozwala mi napisać o tym spektaklu „świetny”, jest scenariusz. Sądzę, że „Wstyd” zyskałby bardzo wiele, gdyby scena gwałtu i wyparcia, o której wspomniałem wyżej, wydarzyła się później. Dlaczego? Ponieważ po niej wszystko było już jasne. Przekazana przez Asię emocja była tak silna, że nie pozostawiła już miejsca na domysły - wiedzieliśmy, że historia bohaterki skończy się tragicznie. Jedyną niewiadomą pozostało to, czy zostanie nam to pokazane, czy nie.
Jednak, żeby wszystko było jasne: „Wstyd” to niezły spektakl, w którym Asia wykonała karkołomną pracę budując postać. Jej kreacja zostanie ze mną na długo, podobnie jak uderzająca myśl – ból można pokonać, wstydu nie.
Michał Studziński
Joanna Zaremba „Wstyd” na podstawie fragmentów tekstów: Janusza Leona Wiśniewskiego „Wstyd - sceny z życia za ścianą”, Tadeusza Różewicza „Białe małżeństwo”, Beaty Andrzejczuk „Czekając na uśmiech”, „Krótka historia niemiłości” Edwarda Kwiatkowskiego oraz przemówienia Ojca Świętego do chorych pt. „Czeka nas niebo”.
Scenariusz: Joanna Zaremba
Reżyseria: Agata Andrzejewska
Recenzja ukazała się w wydawnictwie: SAM NA SCENIE
Dedykowany pamięci Antoniego Franczaka
Numer 2/2024
Gazeta festiwalowa 21. finału turnieju teatrów jednego aktora
Wydawca:
Słupski Ośrodek Kultury
Słupskie Towarzystwo Kultury Teatralnej Teatr Rondo
ul. M. Niedziałkowskiego 5a
76-200 Słupsk